Piekło w największym kubańskim magazynie ropy zabiło co najmniej jednego strażaka, zraniło wielu innych i grozi dalszym wzrostem rachunków za import paliwa dla zubożałego narodu wyspiarskiego, który polega na zagranicznej ropie we wszystkim, od transportu po jego sieć energetyczna.
Kubańscy urzędnicy mogą być zmuszeni do zorganizowania drogich, pływających pojemności magazynowych do obsługi importu w celu złagodzenia ostrego niedoboru paliwa, poinformowali w poniedziałek źródła i eksperci.
Kuba polega na terminalu Matanzas o pojemności 2,4 miliona baryłek, około 60 mil (130 km) od Hawany, w przypadku importu i przechowywania większości paliw surowych i ciężkich.
Matanzas to jedyny terminal na Kubie, który może przyjmować duże tankowce o nośności 100 000 ton. Służy również jako hub dla krajowej produkcji ropy naftowej, która ma być mieszana w celu zasilania krajowych elektrowni oraz dystrybucji importowanego paliwa i ropy naftowej do lokalnych rafinerii.
Oczekuje się, że duży pożar, który rozprzestrzenił się od piątku, zwiększy koszty wysyłki i importu. Kuba już walczyła o zakup paliwa, a od rosyjskiej inwazji na Ukrainę światowe stawki frachtu tankowcami poszybowały w górę.
Teraz Kuba może być zmuszona do poszukiwania długoterminowych czarterów tankowców na potrzeby magazynowania lub mniejszych statków do przewozu importu. Ten problem logistyczny byłby na szczycie kosztów odzyskiwania największej awarii przemysłu naftowego na Kubie od dziesięcioleci.